Wezwanie do odrodzenia świadomego istnienia. Elementy procesu zdrowienia po rozstaniu z ukrytym narcyzem

Stan, w jaki wpada się po rozpadzie narcystycznego związku jest tak niezwyczajnym stanem, że były partner narcyza nie rozumie co się z nim/w nim dzieje. Co do zasady narcystyczne nadużycia w związku miłosnym powodują u nienarcystycznego partnera regresję i infantylizm, mogą prowadzić do wystąpienia zaburzeń lękowych i psychosomatycznych; po rozstaniu typowy jest stan przedłużonej żałoby po stracie, bardzo możliwa jest depresja pourazowa i inne dolegliwości psychiczne. Mogą rozwinąć się objawy traumy – zdezorientowanie i objawy zespołu stresu pourazowego (PTSD) lub, częściej, złożonego zespołu stresu pourazowego (cPTSD), które przeszkadzają w dokonywaniu zdrowych dla siebie wyborów i utrzymywaniu zdrowych granic. A często te trudności psychiczne występują łącznie. Do tego dochodzi aspekt uzależnienia związany ze specyfiką traumatycznej więzi. Piszę o traumie, ponieważ wyjaśnia zmieniony stan umysłu, emocji, duszy i ciała, a to pomaga umiejętnie siebie wspierać w nietypowym i bardzo trudnym stanie. Lecz nawet jeśli rozwinął się pełen zespół zaburzeń pourazowych, to nadmierne utożsamianie się z traumą może wiązać się z ryzykiem identyfikacji z rolą ofiary, co nie pomaga zdrowieć. Nawet kiedy w czasie związku słabła wola, to partner walczył, ciało i psychika pomagały w tym jak mogły. Teraz jest czas, żeby je odciążyć i świadomie sobie pomóc.

Elementy zdrowienia po rozstaniu z partnerem cechującym się narcyzmem ukrytym, które opisuję w tym rozdziale, nie są sztywno następującymi po sobie fazami, ale nakładają się na siebie, przenikają i łączą, prowadząc dalej. Zdrowienie przebiega na wielu wymiarach funkcjonowania i trzeba być blisko tego co dzieje się w sobie, być w kontakcie z ciałem, dbać o przywracanie sobie uważności i ugruntowywanie się. Zdrowienie nigdy nie przebiega liniowo a w takim procesie są przestoje, nabiera się większej pewności a potem znów coś się miesza, można poczuć zniechęcenie, niepewność czy to co się robi robi się dobrze, ale są też okresy większego optymizmu i jest z tego wyjście. Po długim czasie aktywnego wysiłku wkładanego w zdrowienie blaknie wspomnienie bólu, ale stan po rozstaniu jest ciężki, wrażenie agonii może być tak dojmujące, że można chcieć poddać się i nie stawiać czoła zdrowieniu. Funkcjonalne wyjście z tego stanu wymaga czasu i własnego wysiłku, jest to jednak możliwe. To trudna droga, którą warto iść, żeby uwalniać napięcie z ciała, czyścić umysł i usłyszeć prawdziwy głos serca, odzyskać siebie, życie.

– połączenie ze źródłem bezwarunkowej miłości (bezpieczne relacje)

W tak trudnym stanie umysłu i ducha można chcieć rzucić się w czyjeś ramiona, żeby odreagować i stłumić bolesne wspomnienia zebraniem nowych, lepszych, w miłosnej relacji z kimś innym. Różnie reagujemy w sytuacji związanej z separacją i cierpieniem. A zwłaszcza tak ekstremalnej, jak po relacji z ukrytym narcyzem. Moim zdaniem dobrze jest zrobić sobie przerwę od zaangażowania w nowy miłosny związek (przynajmniej roczną). Skonfrontowanie się z cierpieniem i bólem, zamiast uciekanie przed nim, wymaga niezwykłej odwagi. Aktywne przepracowanie cierpienia po stracie jest koniecznym procesem psychicznym. Stwarza warunki ku temu, by nie wnosić w nowe relacje negatywnych emocji z poprzedniego związku. Bo wchodząc w nową miłosną relację z drugim człowiekiem wnosimy w nią swój wewnętrzny świat, w tym emocji, wierzeń, przekonań i oczekiwań. A dobrze dać sobie czas na pochylenie się nad tym co się stało, żeby poukładać to w sobie i odnaleźć w tym własną głęboką mądrość. Taką, która wzbogaca i wzmacnia wewnętrznie, pomagając nawigować przez ocean życia. Dla jednych będzie to proces krótszy, dla innych dłuższy, ale potrwa i trzeba dać sobie tyle czasu, ile okaże się potrzebne.

Automatyczną psychologiczną reakcją wielu osób jest szukanie nadziei oraz ochrony sił nadprzyrodzonych. Różnie reagujemy, ale narcystyczny związek może zniszczyć zdolność do miłości, zniszczyć człowieka. Niektórzy psychologowie integrujący koncepcje psychologiczne i duchowe, jak na przykład Michael Washburn lub Carl G. Jung, byli zdania, że istota ludzka wyrasta ze swoistego Źródła uniwersalnej bezwarunkowej miłości. Wewnętrzny wzrost wymaga zaś powrotu do tego źródła zanim będzie można pójść naprzód. To, co jest genezą rozpaczy, potrzebuje uzdrowienia. A poleganie na mądrości i miłości Siły wyższej niż my sami, toruje drogę doświadczania jej w sobie. Niektórym ludziom może być jednak trudno w takim stanie oddać się przewodnictwu Siły Wyższej, jako Bożej obecności podczas eksplorowania nieświadomości. Wskutek rozpaczy można czuć się osamotnionym jak maleńkie bezbronne dziecko porzucone na spękanej ziemi pustkowia gdzie wszystko wymarło; samo, bezwartościowe, bez wsparcia i ochrony, zapomniane przez Boga. Tragedia może chwilowo osłabiać duchowe wierzenia lub sprawiać, że człowiek stał się cyniczny i mniej religijny. Objawy depresyjne często sprawiają, że Bóg (np. jeśli jest się chrześcijaninem) wydaje się odległy albo osądzający lub karzący. Może to prowadzić do zniekształconego postrzegania Boga i jego obecności w swoim życiu, pomimo tego, że esencja Bożej łaski i miłości się nie zmienia. Z kolei przez tych, którzy przechodzą duchowe zwątpienie i prowadzą wewnętrzne walki duchowe np. buntując się przeciwko Bożej mocy, lub błagają Boga o wstawiennictwo i ponowne połączenie z narcyzem (czyli o dalszą destrukcję), rozstanie może być doświadczane bardziej traumatycznie, co jeszcze bardziej utrudnia przystosowanie się do nowej sytuacji. Emocje są naturalne, naturalna jest też w takiej sytuacji rozpacz, ból straty, złość „Jak Bóg mógł do tego dopuścić!”. Kwestionowanie podstaw własnej duchowości może być jednak dla niektórych ludzi tylko jednym z kroków w wieloetapowym procesie zawierzenia, po którym poddają się woli Siły Wyższej i szukają pocieszenia w wierze oraz tym, że to, co się stało, jest po coś.

W tak obciążającej sytuacji często potrzebne jest wsparcie farmakologiczne już na samym początku, żeby pomóc systemowi nerwowemu radzić sobie z szokiem, i później, w jego stabilizowaniu podczas wysiłku wkładanego w zdrowienie. Intencjonalne aktywne zdrowienie jest potrzebne, bo same leki nie załatwią sprawy. Wsparciem w zdrowieniu może być obecność życzliwego terapeuty jako „towarzysza podróży” w głąb siebie. Terapeuta nie jest „nadczłowiekiem”, lecz ma przygotowanie do wykonywanej pracy. Dobrze by było, żeby był obeznany ze specyfiką narcyzmu (tu: ukrytego), narcystycznych relacji i z czym się to wiąże. Choćby po to by nie deprecjonować doświadczeń osoby zwracającej się po pomoc i odpowiednio udzielić wsparcia. Niestety, specjalistów w tym zakresie brakuje. Zbyt często też się zdarza, że nawet terapeuci wyspecjalizowani w leczeniu traumy, których metody byłyby pomocne, odsyłają klienta z niczym słysząc, że przychodzi po miłosnym związku. Jeśli chodzi o konkretny nurt terapeutyczny to jestem zdania, że jest to mniej ważne niż to, żeby terapeuta był człowiekiem z sercem, który zapewni bezpieczną przestrzeń na przepracowanie doświadczenia. Zdrowienie po traumatycznej więzi ma wiele warstw, a więc i terapia obejmuje szeroki zakres spraw, które wychodzą poza tradycyjne nurty terapeutyczne. Mieści się w tym wsparcie w radzeniu sobie z przytłaczającymi emocjami i dbałość o przywrócenie zdolności samoregulacji uczestnika terapii; wsparcie przy nawrotach objawów uzależnienia (np. euforyczne wspomnienia, reaktywacja zaprzeczenia np. „A może on wcale nie jest narcyzem?”, wsparcie w radzeniu sobie z kompulsywnym podglądaniem narcyza w mediach społecznościowych); edukacja o narcystycznych technikach manipulacji i wzorcach, tak, by można je było nazwać i rozpoznać; wsparcie w spotkaniu z fragmentami traumatycznych wspomnień dotyczących relacji z narcyzem i ułożeniu ich w czasie w zrozumiałą historię; wsparcie w przejściu przez żałobę po stracie; przepracowanie innych wglądów; a nawet planowanie celów rozwojowych, czy też rozmowy o sensie życia. Kiedy ma się do czynienia z doświadczeniem wykraczającym poza ramy typowych ludzkich doświadczeń, zwyczajowe sposoby radzenia sobie po rozstaniu nie działają. Między sesjami trzeba się edukować, czytać, pisać (pisać, pisać i pisać np. dziennik, tabele, które ułatwią przeanalizowanie czegoś), ćwiczyć ciało (np. ruch, joga, ćwiczyć oddech), ćwiczyć uważność (np. ćwiczenia uważnego „skanowania” ciała, ćwiczenia na ugruntowanie, a w późniejszym czasie także medytacja), włączać praktyki duchowe (np. modlitwa, oczyszczanie, rytuały wykonywane w celu przywrócenia swojego zdrowia, spotkanie z wewnętrznym dzieckiem, techniki kwantowego wybaczenia sobie) i dużo pracować z emocjami. Edukowanie się jest ważne, ale to nie wszystko. Wewnętrzna przemiana zachodzi w połączeniu umysłu i serca, a zanim to będzie możliwe trzeba ruszyć rozum i przywracać sobie zdolność samoregulacji, by móc spotkać się i pobyć z różnymi emocjami w sobie (trochę „odgruzować” serce). W zdrowieniu nie chodzi o to, żeby być „idealnym”, w tym procesie partner spotyka się z przeróżnymi emocjami w sobie. O większość z nich nawet by siebie nie podejrzewał, ale z cierpienia i bólu odrywają się niskie, ciemne emocje, myśli, pragnienia, i jest to ludzkie. Ważne jest to, co z tym zrobimy (przykłady pracy z emocjami są m.in. na moim blogu).

Niektórzy terapeuci pracujący w obszarze psychologii lub duchowości (lub tym i tym), którzy specjalizują się we wspieraniu zdrowienia po narcystycznym związku, sami tego doświadczyli. Uzdrowione rany tzw. „rannego uzdrowiciela” (określenie pochodzi z psychologii analitycznej i odnosi się do perspektywy archetypowej) stają się katalizatorem uzdrowienia osoby, której niesione jest wsparcie i odwrotnie – taka relacja jest wzajemnie korzystna i transformująca. Przy czym, gdy taki terapeuta jest dla kogoś oparciem, nie oznacza to, że ma tracić z oczu siebie i własne potrzeby, w tym te związane z dbałością o samoopiekę i własne samopoczucie/równowagę. Pracując zawodowo w tym obszarze po tym, jak samemu zdrowiało się z konsekwencji narcystycznych nadużyć, potrzebne są uważność i pokora. Bowiem „Zraniony uzdrowiciel” jest jednym z archetypów świata nieświadomości zbiorowej. Sugeruje, że ogólnoludzkim doświadczeniem jest aktywne wspieranie ludzi o podobnych doświadczeniach a własne rany mogą nieść uzdrawiającą moc. Jak to jest z archetypami, i ten ma w sobie jasną i ciemną stronę, potencjał łączenia i przemiany. Z jednej strony, pogłębiona refleksja nad własnym doświadczeniem otwiera na rozumienie sytuacji innych, zaangażowanie w ich bolesne przeżycia i budowanie znaczącego połączenia. A rozwinięte cechy pomagają innym ocalałym borykać się z trudami zdrowienia. Poprzez posiadanie podobnych doświadczeń można jednak nadmiernie identyfikować się z innymi. Może też nastąpić przeciążenie współczuciem, szczególnie jeśli osoba niosąca wsparcie nie wyzdrowiała z własnego cierpienia emocjonalnego, własne konflikty psychiczne i trudności osobiste nie zostały rozwiązane. „Zranionego uzdrowiciela” może też olśnić idealizowanie go przez uczestnika terapii, poczucie „bycia uzdrowicielem” lub „tym, który ozdrowiał” (w przeciwieństwie do zranionych osób, którym się pomaga), co oddala od pokory i prawdy zakłócając powrót do zdrowia, własny i uczestnika terapii. Bez zachowania uważności i pokory terapeuta może bezwiednie przyjąć w siebie archetypową potężną energię płynącą od uczestnika terapii, który widzi w nim np. „nadczłowieka” – „duchowego herosa” albo właśnie „uzdrowiciela”, i z tym się identyfikować. Nie każdy kto tytułuje się „ekspertem” w narcyzmie, będzie odpowiednim wsparciem. W zdrowieniu nie chodzi o to, by być w fan klubie kogoś, kto jeszcze toczy własną „walkę” i wciąga innych w swoją „heroiczną” historię, a o to, by nie stać się kolekcjonerem krzywd i niesprawiedliwości lecz zrozumieć. Trzeba więc słuchać siebie i skupiać się na tym, z czym się rezonuje. Jeśli z jakimś terapeutą dana osoba nie czuje się bezpiecznie, ma wolność wyboru i może odejść, a terapeuta powinien to zrozumieć.

Terapeutyczna więź kreuje przestrzeń, w której w atmosferze radykalnej uczciwości i nieosądzania można uwalniać nagromadzoną energię psychiczną, mówić o swoich przeżyciach oraz spotkać się w sobie z tym, co jest przeróżne, i najciemniejsze i najjaśniejsze, z ciemną i jasną stroną natury ludzkiej, w czym wspiera bezwarunkowa miłość terapeuty. Można odsłonić swoją prawdziwość a świadome, uważne bycie z tym co jest i co dzieje się w sobie pomaga rozpoznać przekonania, które potrzebują uaktualnienia, oraz doznania emocjonalne, które potrzebują zrozumienia. Skoncentrowany na kliencie, empatyczny terapeuta wspiera proces własnym człowieczeństwem, ułatwiając dostęp do źródła uzdrowienia, które jest w uczestniku terapii.

– tarcia w psychice

Związek z narcyzem ukrytym, tak jak i sam proces zdrowienia po rozstaniu, ma nieco inną specyfikę, niż w przypadku bliskiej relacji z narcyzem jawnym, wielkościowym, który jest stosunkowo narcystycznie wielkościowo spójny, pewnie kieruje się w życiu pierwotnymi popędami a chwile zwątpienia są rzadkie. Więź z ukrytym narcyzem jest tak dezorientująca, że nienarcystyczny partner głęboko kwestionował siebie i swoją wizję świata, próbując sprostać zachciankom i zrozumieć ukochanego, który jawił się jako zasadniczo niekonfliktowy, dobry, troskliwy i wrażliwy, pragnący pozytywnej odmiany. Partner poszukiwał rozwiązań trudnych dylematów, a ujmując to metaforycznie: schodził do podziemi nieświadomości, w ciemną krainę pierwotnych uwarunkowań i chaosu przeciwstawnych elementów psychicznych, których ukryty narcyz nie jest w stanie połączyć. Niejeden raz stał na samym skraju otchłani wahając się, czy nie odpuścić jakiejś swojej życiowej wartości i nie skoczyć za ukrytym narcyzem w ciemność. Podczas związku jest się w stanie z wielu ważnych dla siebie spraw zrezygnować, zdrowiejąc po rozstaniu zaś staje się przed odwiecznymi pytaniami o dobro i zło (które są względne), i o to, co jest w życiu konstruktywne a co destrukcyjne. Z początku jest tak, jakby było się uwięzionym w czarno-białych skrajnościach świata ofiara – sprawca. Kiedy jest się wewnętrznie osłabionym widzi się takie, i inne, uproszczenia. W takim stanie można wpaść w liczne skrajności, które trzeba jakoś zintegrować, znajdując w nich głębsze znaczenie. Ale najpierw trzeba przeżyć ten chaos w sobie i wzmocnić się wewnętrznie, żeby podjąć trud zdrowienia. To, co pojawia się w świadomości, co było kiedyś zbyt trudne, niewygodne, żeby się z tym zmierzyć, co zagrażało fantazji o wielkiej sile, teraz wcale nie przestało być trudne a fantazja, choć prysła jak mydlana bańka, dla partnera jest wciąż magnetycznie żywa. Syndrom reakcji na stres uwydatnia potrzebę dopełnienia istniejących schematów psychicznych tym co się stało, ujednolicenia swojego sposobu doświadczania życia na tym świecie. Ale to co się stało, a co pojawia się w polu świadomości, jest tak niezgodne z dotychczasowym odbiorem świata, że stres może przytłaczać. Wówczas mechanizmy psychiczne mogą hamować napływ przykrych emocji, ale jednocześnie hamuje to zintegrowanie doświadczenia i może na długo odciąć od jego zrozumienia. To wszystko się ze sobą tak kłóci, że można chcieć zaprzeczać i zniekształcać. Zagrażające wspomnienia, uczucia, lęki i życzenia mogą być zatrzymane poza świadomością (mechanizmy przemieszczenia, izolacji, wyparcia). Niepokój może być tak nieznośny, ze można czuć presję by odreagować (mechanizm psychiczny acting out), stosować bierną agresję, projekcje. Są i takie dojrzałe mechanizmy jak np. sublimacja, która pomaga bardziej świadomie spotkać się z tym co w sobie np. poprzez pisanie dziennika. Dlatego ważne jest odpowiednie wsparcie emocjonalne (i ew. farmakologiczne) zaraz po rozstaniu, które zwykle jest szokiem dla psychiki, oraz ruch dla ciała, w którym skumulował się stres, chodzenie, chodzenie oraz pisanie, pisanie.

– potrzeba kontrolowania tego, co dzieje się na zewnątrz

W związku z dynamiką narcystycznego cyklu, jak i specyfiką rozstania, rozpad bliskiej relacji z narcyzem ukrytym najczęściej jest doświadczany traumatycznie. Trauma rodzi się z poczucia przerażenia i bezradności, groźby własnego unicestwienia, przytłoczenia. Odbiera poczucie siły i kontroli. Zaraz po rozpadzie związku, lub nieco później kiedy słabnie apatia, pojawia się chęć kontrolowania tego, co dzieje się na zewnątrz. Jest to zrozumiałe w stanie gdy wątpi się w to, w co się dotychczas wierzyło a świat wydaje się być niebezpiecznym miejscem, w którym zdarzenia wymknęły się spod kontroli. Poczucie zagrożenia nie znika, tak jak i stres, co odczuwa się w umyśle i ciele, na poziomie bycia. Z reguły to złość i instynktowne pragnienie zemsty wyrywają ze stanu, który jest bliższy śmierci niż życiu, i pchają do przodu. Chce się działać, odzyskać poczucie panowania nad zdarzeniami. Pojawienie się takich emocji jak złość/gniew jest obronne, bez nich łatwo byłoby ulec ewentualnym manipulacjom i raz jeszcze uwierzyć w słodkie słowa narcyza dając kredyt zaufania bez pokrycia. Ich pojawienie się ma więc rację bytu jako wewnętrzny sprzeciw wobec przemocy. Tym bardziej, że z początku wśród różnych reakcji może się pojawić szybka chęć pojednania lub zadbania o komfort emocjonalny ukrytego narcyza.

Po rozstaniu może się przez jakiś czas utrzymywać paranoidalne widzenie świata. Kiedy ukryty narcyz chce się pozbyć aktualnego partnera, to jego zachowania są ekstremalnie nasycone krętactwem, oszustwem i okrucieństwem. A kiedy po rozpadzie związku expartner to sobie uzmysławia, jego cały organizm aż boli. Nawet jeśli zakończenie miłosnej relacji było po myśli ukrytego narcyza to może on utrudniać rozliczenie się (np. wymianę zostawionych rzeczy), nie wspominając o trudnościach jeśli expartner próbuje znaleźć u niego domknięcie i sprawiedliwość. A jeśli to ukryty narcyz został odrzucony, to może on kręcić się po życiu byłego partnera próbując to odwrócić miotając się w czarno-białych skrajnościach. A w jednej i drugiej sytuacji w narcyzmie typowe jest obgadywanie expartnera za jego plecami. Nic dziwnego, że expartner nie ma zaufania do zamiarów i intencji ukrytego narcyza. Z tym, że uleganie nadmiernej podejrzliwości może oddalać od wewnętrznego wzmocnienia. Przejawia się to np. wierzeniem, że „on/ona zamierza mnie zgładzić”, co może nasilać obronę, walkę, atakowanie. Oczywiście zdarzają się sytuacje kiedy expartner jest nękany przez ukrytego narcyza, który nie radzi sobie z poczuciem odrzucenia, co może przechodzić w mściwość – i trzeba wtedy zadbać o wzmocnienie swoich osobistych granic (również w sposób formalny, jeśli jest taka potrzeba np. zgłaszając nękanie odpowiednim władzom). Ale takie wierzenie może wynikać z tego, że zbolały expartner czuje się zniszczony przez narcyza i projektuje to na zewnątrz. Może też mieć obronny charakter w tym sensie, że „skoro on/a chce mnie zniszczyć” to znaczy, że „była/em i jestem dla niego/niej ważna/ważny, myśli o mnie”. Bolesne jest zmierzenie się z tym, że narcyz ukryty ekstremalnie koncentruje się na sobie, swoim samopoczuciu i chronieniu samooceny, a partner – jako człowiek – nie miał i nie ma dla niego większego znaczenia. Nie był dla narcyza odrębnym złożonym człowiekiem lecz „funkcją”, bo tak jest zorganizowany narcystyczny aparat psychiczny. Oczywiście narcyz ukryty może zrobić coś na złość i np. wstawić na profilu społecznościowym jakieś zdjęcie, które wzbudzi ból lub zazdrość w expartnerze. Ale dzieje się tak w zasadzie wtedy, jeśli w danej chwili np. po trudnym kontakcie z ex, ukryty narcyz nie może sobie inaczej poradzić z poczuciem niższości, spadkiem samooceny, poczuciem, że traci kontrolę i musi ją odzyskać. Może też zamieścić na swoim profilu jakąś treść dobraną pod byłego partnera, co jest elementem hooveringu, czyli przypomnienia o sobie bez nawiązania kontaktu, lub wzbudzenia reakcji (odwrócony hoovering – tj. partner w reakcji odkurza narcyza). Zaraz po rozstaniu narcyz ukryty może zamieszczać na swoim profilu nostalgiczne zdjęcia/cytaty, które kreują jego społeczny „dobry, wrażliwy” wizerunek. I znów, chodzi o niego, ale w podglądającym profil expartnerze może się wzbudzić chęć odezwania się, a nawet wzięcia na siebie winy, pojednania… (w ten sposób pozostaje pod przemożnym wpływem narcyza i niewygasłej urazowej więzi). Ucięcie kontaktu jest bardzo trudne dla byłych partnerów narcyzów ukrytych. Kiedy podczas związku ktoś taki stał się centrum ich świata trudno sobie wyobrazić, że bez tego „centrum” świat będzie istnieć, w środku ma się chaos. Przydaje się jednak zadbać o możliwie bezpieczną przestrzeń na zdrowienie bez dodatkowych bodźców, które mącą w głowie. I wycentrowywać się osadzając się w sobie. Bo z początku działa iluzja, że były narcystyczny partner jest zewnętrznym źródłem tego co się czuje, myśli o sobie, a nawet ukojenia, lub miłości, szczęścia, życia. Ale to nie na zewnątrz lecz wewnątrz, w sobie, jest źródło życia i szczęścia, którego przejawem jest miłość, spokoju ducha – uzdrowienia.  

– zwrócenie się do wewnątrz

Nie da się kontrolować wszystkiego na zewnątrz, żeby czuć się silniejszym i mieć wewnętrzne poczucie bezpieczeństwa. Potrzebne jest zwrócenie się do wewnątrz, tam gdzie jest psychiczna rana i wejrzenie w siebie – bo życie jest w sobie. Partner ma w sobie wszystkie potrzebne zasoby, żeby przejść przez to doświadczenie i wyjść z niego wracając na ten świat wzmocniony wewnętrznie i pełniejszy. To naturalne, że w tym czasie człowiek bardziej niż zwykle wycofuje się z życia społecznego (oczywiście na tyle, na ile pozwalają bieżące obowiązki), żeby pobyć samemu ze swoimi przeżyciami, które potrzebuje się zrozumieć, i emocjami, o które trzeba zadbać. Z początku zdrowienia można się czuć niezrozumianym przez bliskie otoczenie, później to już tak nie przeszkadza, bo szuka się zrozumienia w sobie (odzyskując zaufanie do siebie).

Kiedy psychikę zalewa chaos i poczucie wewnętrznej agonii chciałoby się zamknąć serce przed przytłaczającym cierpieniem i bólem, własną wrażliwością na zranienie. Ale właśnie wtedy trzeba je mieć otwarte, między innymi po to, żeby regulować rytm serca i oddychanie, które spłyca się w stresie, oraz umożliwić cyrkulację energii świadomości. Poprzez niebywałą zdolność oddzielenia nieopisanie bolesnej traumy psychika zadbała o przeżycie człowieka. Co więcej, w warunkach traumatycznego stresu mobilizowane są psychiczne siły wyższej świadomości, które są dostępne przy wysiłkach uzdrawiania traumy.

– transpersonalna/transcendentna zdolność psychiki

Ogromny wkład w poznanie specyfiki stanu związanego z traumą wnieśli m.in. tacy myśliciele jak Carl Gustav Jung, Bessel Van der Kolk czy Donald Kalsched. Z ich prac wynika, że trauma jest procesem neurobiologicznym i psychoduchowym, i tak, holistycznie, należy ją traktować. Leczenie traumy obejmuje oddziaływanie psychosomatyczne, przebiegające w obszarze połączenia umysłu i ciała, z ciałem zaś są związane procesy głęboko uzdrawiające duszę ludzką. Na przykład, zdaniem psychologa analitycznego Carla G. Junga (który swoją drogą jest przykładem „zranionego uzdrowiciela”, o czym pisałam wcześniej), człowiek ma umysł, ciało i duszę a ludzka psychika ma rdzennie uduchowioną i duchowa naturę. Religia i duchowość mogą być źródłem uzdrowienia emocjonalnego, psychologicznego, fizycznego, i odkupienia duszy. Według innych psychologów (np. Mihaela Minulescu) podczas uzdrawiania traumy transformacja zachodzi w widoczny sposób na poziomie indywidualnej świadomości, lecz obejmuje całą strukturę przepastnych zjawisk psychicznych na różnych poziomach. A uzdrawianie własnej traumy może wyzwolić nie tylko osobę bezpośrednio nią dotkniętą, lecz także odkupić dusze przodków. Urazowy kompleks psychiczny, czyli zbiór myśli, uczuć, postaw i wspomnień odnośnie do urazowego doświadczenia, pozostaje pod silnym wpływem głębi psychicznego świata tzw. nieświadomości zbiorowej. Podczas uzdrawiania psychicznych zranień pojawiają się duchowe doświadczenia, które płyną właśnie z nieświadomości zbiorowej, gdzie zdaniem Junga jest źródło rdzennej religijności (sprzed czasu kiedy ludzie nadali religijności i duchowości różne formy). Zdrowienie po doświadczeniu narcystycznych nadużyć jest jak duchowa wędrówka ze świata „bez czasu” do świata materialnego, po drodze odzyskując zgubione części siebie, duszy ludzkiej, prawdziwego Ja, by ponownie wrócić do życia (co jest odczuwane głębiej, prawdziwiej). Po drodze znosi się napięcia przeciwstawnych tendencji, stawia czoła frustracjom i próbom, które, jeśli są optymalne, pomogą przejść wyzwania rozwojowe. A choć jest to indywidualna podróż, to można w tej drodze dostrzec światełka innych ludzkich dusz w empatycznych ludziach, którzy na dłuższą lub choćby przelotną chwilę stają się towarzyszami w tej podróży; poczuć kojący wpływ natury, z którą kontakt choć na trochę od czasu do czasu przywraca jasność umysłu; dostrzec głębokie znaczenia np. w snach, wizjach, pojawiających się obrazach, symbolach, pozornych „zbiegach okoliczności”, które wspierają zrozumienie. Jeśli pojawia się ciekawość, to warto włączyć ją w poznawanie tego, co się w sobie dzieje, choć coś może wydawać się abstrakcyjne. Otwarcie się życie duchowe może prowadzić do transformacji na głębokich poziomach psychicznych. Treści z nieświadomości ujawniają się na powierzchni świadomości w dążeniu do jej światła, a energia świadomości kieruje się w głąb treści nieświadomości. To, co zostało uświadomione łączy się ze świadomością poszerzając jej horyzont, a wówczas wyłaniają się nowe znaczenia, które ułatwiają przejście od jednej postawy do drugiej w serii przemian, które tworzą nową, solidniejszą równowagę i zbliżają do prawdy.

Im cięższy jest uraz, tym większe prawdopodobieństwo pojawienia się odmiennych – również wyższych stanów świadomości, które otwierają przepastne wymiary procesów i zjawisk psychicznych. Zdaniem psychologa transpersonalnego Stanislava Grofa, w kontakcie z doświadczeniem, które nieuchronnie zmusza psychikę do transformacji, następuje „duchowe wyłanianie się”. Jest to trudne i burzliwe, więc może zrodzić kryzys psychologiczny o wymiarze duchowym tzw. kryzys „duchowego zagrożenia”. Wielu expartnerów ukrytych narcyzów zdrowiejąc przechodzi przez tzw. ciemną noc duszy. Duchowe wyłonienie się jest jednak zdrowym aspektem psycho-duchowego rozwoju, a zwłaszcza po urazie może to prowadzić do pogłębienia mądrości i wspierać w odzyskaniu spokoju ducha. Z jednej strony jest to ekstremalnie trudny stan „wypadnięcia z torów życia”, z drugiej strony stwarza możliwość zatrzymania się i wewnętrznych poszukiwań, które mogą przejść w większą dojrzałość i wzmocnienie na dalszą drogę.

– przedłużona żałoba po stracie

Żal i opłakiwanie, czy też reakcje żałobne, kojarzą się z głównie ze śmiercią. Ale jest to stan, który może pojawić się po rozstaniu z kimś traktowanym jako kochany i ważny, a taki stan w przedłużonej formie towarzyszy zdrowieniu po zakończeniu narcystycznej relacji. Jest to czymś naturalnym, bo partnerowi zależało. Ból związany ze stratą potrzebuje wybrzmieć, żeby oczyścić rzeczywistość wewnętrzną. Boli pustka w życiu bez ukrytego narcyza, cisza w uszach aż dzwoni,  mogą odzywać się wyrzuty sumienia, nawraca irracjonalna nadzieja. Narcyz odszedł fizycznie i psychicznie, ale wciąż jest w zalewie myśli, emocji, trudno samemu siebie zrozumieć, odnaleźć po tej zmianie. Wiele emocji miesza się wtedy ze sobą powodując cierpienie, przed którym chciałoby się uciec, ale trzeba urealniać doświadczenie, żegnać to co nie służy i oczyszczać złudzenia. W tym te, że narcyz się zmieni oraz te dotyczące celowości odnowienia relacji. Nic nie zmienia tego, co już się stało, a straconą ważną więź się pamięta. Ważna strata zostaje w nas, natomiast zmienia się stosunek do niej tak, że wspomnienie nie wywołuje już reakcji emocjonalnych i skrajnych, dewastujących, długotrwałych emocji. W końcu wspomnienia stają się słodko-gorzkie, i choć czasami mogą przywołać łzy, nie hamują dalszego życia.

W takim stanie można wejść w radykalne sądy, usztywnić ramy życia w radykalnej ideologii. Potrzebne jest więc poszerzanie perspektywy i dbanie o zachowanie równowagi, czas samemu ze sobą w ciszy medytacji, lecz nie zamykanie się w sobie, kontakt z ludźmi i ziemskimi sprawami. Porządkowanie pamięci pozwala zrozumieć osobistą historię. W żałobę po stracie wmieszane jest też bolesne uświadomienie sobie pewnych strat z własnego dzieciństwa. Jest czas, żeby i to przeżyć i radykalnie zaakceptować. Tego co się stało się nie cofnie, ale właśnie dziś, wspierając siebie w ciężkich chwilach dajemy sobie samemu troskę i miłość.

– separacja-indywiduacja

Proces żałoby po stracie wiąże się m.in. ze stawianiem czoła ograniczeniom, odpuszczeniem fantazji i wyrzekaniem się wszechmocy (podobnie jak to jest podczas separacji-indywiduacji w dzieciństwie). Aspekt separacji-indywiduacji w procesie zdrowienia przenika całość tego procesu. Dysfunkcjonalność okresu separacji-indywiduacji w ramach dziecięcych relacji z obiektem (co bywa nazywane „aresztem rozwojowym”) przyczyniła się do rozwinięcia patologicznego narcyzmu. W miłosnych relacjach narcyzi odtwarzają własną wersję relacji z obiektem, co więzi ich w niekończącym się cyklu. Podstawową dynamiką narcyzmu jest nieuświadomiona tęsknota za ponownym złączeniem z „obiektami rodzicielskimi”, co jednak wywołuje lęki i prowadzi do negacji tych obiektów. Poza tym, korzenie ukrytego narcyzmu sięgają wczesnodziecięcej traumy a taka osoba w ślepym przymusie powtarzania odgrywa wciąż na nowo pierwotną dziecięcą traumę chcąc teraz inaczej zareagować i w „magiczny” sposób zyskać panowanie nad dawnymi zdarzeniami. To, co dzieje się w miłosnym związku, jest odbiciem autobiografii ukrytego narcyza. Z tym, że teraz to partner dostosowuje się i traci siebie. Narcyz ukryty energetycznie ściąga partnera do tamtego okresu. Zdrowienie po rozstaniu również mierzy partnera m.in. z wyzwaniami rozwojowymi, które mają odniesienie do tamtego czasu.

Osoba narcystyczna nie potrafi wejść, „być” i wyjść z miłosnej relacji inaczej niż w sposób narcystyczny. W narcystycznym związku ekscytacja, wrażenie jedności, szybkie tempo rozwoju relacji, przyciąganie – odpychanie, kocham – nienawidzę, chaos, intensywne emocje – to wszystko przypomina pierwsze lata życia. Ciało to rozpoznaje, co szybko ściąga psychologicznie do wczesnych reakcji małego dziecka, które idealizuje rodzica, obwinia siebie kiedy ten jest krzywdzący, usprawiedliwia go, stara się go uspokoić. Dynamika narcystycznej miłosnej relacji jest grą na podstawowych ludzkich potrzebach i lękach, w tym manipulacją odrzuceniem partnera, zastąpieniem go, porzuceniem. W partnerze uruchamia to głębokie ślady psychiczne z własnego dzieciństwa, na co nakłada się kontekst bieżących zdarzeń. Krzywdzone dzieci próbują sobie radzić w niedojrzały sposób, po dziecięcemu. Ponieważ w narcystycznym związku postępuje regresja psychologiczna i infantylizm a partner intensywnie doświadcza chaosu i przyciągania-oddalania, to stosuje niedojrzałe mechanizmy psychiczne a w końcu dostosowuje się, opiekuje/ratuje. Początkowa utopijna iluzja idealnego połączenia przekształca się w chaos aż po traumę zdrady zaufania, która wbija się w głąb psychiki partnera. Zdrowienie partnera po rozpadzie związku jest złożonym i wielowymiarowym procesem, którego elementami są m.in. radzenie sobie z separacją z kimś, z kim było się/jest silnie niezdrowo splątanym; godzenie się ze stratą fantazji i radzenie z traumatyczną stratą; radykalna akceptacja; żałoba po stracie; oraz indywiduacja, czyli dojrzewanie psychologiczne, rozwijanie solidnego poczucia siebie w kontakcie z prawdziwymi wartościami w sobie i stawanie się sobą, takim, jakim się przyszło na ten świat aby być. Jest się wtedy osłabionym psychoduchowo. Iluzje zamazują rzeczywistość utrudniając zrozumienie. Wcześniej współdzielona fantazja jeszcze mocno trzyma, a jest obsadzona narcystyczną energetyką i własnymi pragnieniami, marzeniami, nadziejami… Zaś separacja-indywiduacja jest w ogóle burzliwym procesem, który pochłania wiele energii psychicznej. U dzieci wiąże się z tzw. pozycją schizoparanoidalną, kiedy lęki dotyczą zagrożenia siebie. I późniejszą pozycją depresyjną, kiedy dobro i zło są integrowane w jednej osobie, co kończy wcześniejsze postrzeganie matki i siebie w sposób zabarwiony magicznym myśleniem (tj. przez pryzmat prymitywnych mechanizmów obronnych, takich jak rozszczepienie, anulowanie, projekcja, identyfikacja projekcyjna). Wiąże się to też z akceptacją rzeczywistości. Kiedy w tym czasie dziecko separuje się, by stać się odrębnym złożonym bytem, ważna jest postawa rodzica. Przy pozycji depresyjnej, nadmiernie kojący płacz dziecka opiekun nie daje szansy na spotkanie się z emocjami w sobie (złość, smutek, lęk) by znaleźć własne sposoby poradzenia sobie ze stratą. Dziecko nie uczy się samouspokojenia, oczekuje poratowania z zewnątrz. Z kolei nadmiernie nie reagujący na płacz czy złość dziecka rodzic powoduje w nim poczucie rezygnacji, wrażenie, że nikt nie jest w stanie mu pomóc. Traumatyczna więź, jakiej doświadcza partner narcyza, nie jest normalną więzią a strata jest traumatyczną stratą. Po tym, jak spod pielęgnowanego w umyśle obrazu „bratniej duszy” wychodzi prawda o narcyzmie – to bardzo boli, że ktoś, kogo obdarzyło się miłością, komu się wierzyło i w kogo się wierzyło, notorycznie kłamał, oszukiwał, używał partnera i nadużywał. A pomimo faktów objawiających ciemną naturę ukrytego narcyza dawne piękne wierzenia wciąż trudno odpuścić. Rozstanie przytłacza swoim ciężarem i wzbudza poczucie zagrożenia, a traumatyczna strata zrywa ciągłość narracji o sobie. W osłabionym stanie ducha zdezorientowany expartner narcyza może chcieć szukać u niego domknięcia a często i pocieszenia. Ciężko jest odpuścić fantazję, można więc wciągnąć się w dalsze złudzenia. Łatwo przy tym wpaść we wcześniejszy nawyk zaopiekowania się albo ratowania ukrytego narcyza. Przy ewentualnych kontaktach, o ile partner je nawiązuje, mogą wzbudzić się typowe wczesnodziecięce reakcje złości, smutku czy lęku, związane z separacją-indywiduacją. Dochodzi do tego rosnąca świadomość natury relacji z narcyzem. Skołowany, zrozpaczony, zbolały partner jak dziecko stara się odnaleźć w rzeczywistości. Przez jakiś czas funkcjonuje skąpany w chaosie, jakby w innym wymiarze, zanim przejdzie na ten świat wzmocniony wewnętrznie, ze zrozumieniem. A zanim to się stanie jest przez pewien czas w obu tych wymiarach. Po narcystycznym związku potrzeba dużo czasu i aktywności własnej, żeby stopniowo uwalniać nagromadzone emocje i urealniać postać byłego partnera oraz to, co działo się w związku, patrząc na to z szerszej perspektywy. Odzyskiwać poczucie siebie i asertywność a przy tym wycofywać własną projekcję, że ten człowiek był „tym jedynym”. Niezmiernie trudnym wyborem, z którym mierzy się expartner ukrytego narcyza, jest rezygnacja z iluzji o wyjątkowej więzi, w której wierzył, że jest dla ukrytego narcyza wyjątkowy, ważny i potrzebny – na rzecz powrotu do rzeczywistości, która z początku zdaje się jałowa i zagrażająca, a wraz z postępem zdrowienia może i nie jest „idealna” ale bardziej prawdziwa i już jakby bardziej przyjazna. Aktywne, uważne zdrowienie pomaga odzyskać siebie i zaufanie do siebie, przywracając sobie radykalną samoakceptację, autonomię i podmiotowość. Dopiero po dojściu do radykalnej akceptacji i przeżyciu żałoby po stracie można się ustosunkować do doświadczenia i dawnego partnera w bardziej świadomy sposób. Wzmocniona empatia dla siebie pomaga dbać o siebie z zachowaniem zdrowych granic a odzyskane zaufanie do siebie w łączności z własnym systemem wartości ułatwia słyszenie i rozumienie głosu serca. Bo nie wolno w tym procesie stracić człowieczeństwa, a intencjonalne świadome zdrowienie prowadzi poprzez indywiduację, czyli stawanie się określonym wyjątkowym bytem jakim w istocie się jest.

– radykalna akceptacja

Po sukcesywnym zniekształcaniu przez narcyza postrzegania rzeczywistości, kontrolowaniu umysłu partnera, umniejszaniu go, wtłaczaniu negatywnych emocji i przekonań, edukowanie się o ukrytym narcyzmie pozwala dostrzec nowe powiązania pomiędzy różnymi sytuacjami z życia związku. To z kolei pomaga porządkować chaos w głowie, a tym samym odzyskiwać poczucie bezpieczeństwa w życiu. Chociaż prawda jest uwalniająca i pomaga zrozumieć swój stan, to zarazem jest bolesna. Trzeba pamiętać o ciele, w którym nagromadzone są emocje i dbać o ruch, oddech, ćwiczenia ciała. A kiedy rozbija się dotychczasowa integralna wewnętrzna struktura wierzeń, wartości, postaw, wyborów, i rozdarta zostaje wiara w miłość, warto mieć świadomość, że w cieniu są też siły światła. Pamiętając o tym kierujemy energię tam, na co mamy wpływ. Na szczere uznanie doświadczenia takim jakie jest. W tym tego, że sposób w jaki narcyz ukryty dba o swoje samopoczucie i samoocenę jest szkodliwy dla bliskiej osoby a to, co brało się za oznaki miłości, wiązało się z nadużyciami. Narcystyczna idealizacja, patologiczne kłamstwo, pozory, zdrady zaufania i  inne toksyczne i nieprzyzwoite zachowania – to nie jest miłość, a partner jest godny miłości. Używanie i nadużywanie bliskiej osoby dla własnych narcystycznych korzyści jest przetrwałym prymitywnym sposobem odnoszenia się do innych, który nie ma nic wspólnego z podmiotowym traktowaniem. A istota ludzka jest podmiotem i tak należy siebie i innych traktować. W trakcie trwania miłosnej relacji partner odwraca się od prawdy. Radykalna akceptacja oznacza poddanie się prawdzie poprzez zaakceptowanie tego co się stało, co nie oznacza, że to się podoba. Nie oznacza też szukania wytłumaczeń, usprawiedliwiania albo pobłażliwości dla narcystycznego sposobu traktowania ludzi. Traumatyczna więź jest głęboko szkodliwa. I chociaż po rozpadzie związku poczucie krzywdy dręczy przez długi czas, co jest zrozumiałe, to nie tyle sama krzywda zaburza funkcjonowanie psychiczne, ile to, co się pod jej wpływem w sobie nagromadziło. A mamy wpływ na swoje reakcje i na to, żeby to przepracować w sobie nie identyfikując się z rolą ofiary. Edukowanie się o narcyzmie i przywracanie sobie zdolności samoregulacji pomaga pospinać razem różne niezrozumiałe dotąd wątki historii relacji i złapać grunt pod nogami. W założeniu etap edukowania się w tym temacie jest przejściowy i prowadzi do urealnienia doświadczenia i zaakceptowania faktów bez przeinaczania ich, a więc nie walczenie już z rzeczywistością. Rozumienie doświadczenia stopniowo się rozwija a przestając widzieć się w roli ofiary maleje presja, by bronić się, atakować, walczyć, szukać rewanżu. Widząc dziś siebie jako kogoś, kto jest uczestnikiem zdarzeń, dostrzega się w sobie potencjał aktywności oraz możliwość wyboru w miejsce reaktywności. 

Przybliżywszy się do przyjęcia do świadomości doświadczenia takim jakie jest (nawet jeśli się to nie podoba), maleje cierpienie, ale ból wciąż jest. Trwa jeszcze żałoba po stracie, a jest bolesnym procesem, który trzeba przeżyć. Można więc odczuwać smutek, żal, rozczarowanie. Przyda się wtedy wspierać się praktykami uważności, które pomagają przeniknąć energetycznie powierzchniową warstwę szumu osobowości i wejść w wymiar bycia (np. technika uwalniania Davida Hawkinsa). Im bardziej czyścimy umysł z fałszu, spięte ciało ze stresu i odgruzowujemy serce, tym bardziej można przekroczyć to co osobiste, wyjść poza obolałe ego i spojrzeć szerzej. Obwinianie siebie lub sytuacji, za to, że miała miejsce, albo obwinianie kogoś o wszystko złe, co nas spotkało to destrukcyjny proces, który przytrzymuje w poczuciu krzywdy, w przeszłości. A przy twórczym wysiłku wkładanym w zdrowienie można odejść od nadmiernego uogólniania, początkowego skrajnego albo czarno-białego myślenia, co stopniowo otwiera umysł na świat wielu możliwości. Poprzez uświadomienie sobie materiału zawartego w nieświadomości można wyjść poza naturalną skłonność ego do dokonywania niewłaściwych wyborów i jednostronności. Świadome wysiłki zwiększają rozumienie doświadczenia, przywracają zdolność empatii – łatwiej już więc skierować ją na siebie. Zamiast użalania się i myśli o własnej krzywdzie i niesprawiedliwości pojawia się współczucie dla siebie. Ten proces uwalnia od uporczywych myśli wokół swojej „historii krzywdy”, odpuszcza naturalna w takiej sytuacji początkowa presja obwiniania, osądzania, usprawiedliwiania. Zaczyna się dostrzegać świat wokół siebie i czuć wdzięczność. Wewnętrzne blokady w umyśle i ciele zaczynają odpuszczać, przez co wewnętrzny świat jaśnieje a w życiu „przybywa” dobrych chwil i dni. Bo co w środku to na zewnątrz. Warto rozejrzeć się wokół i poczuć wdzięczność za wsparcie w tym procesie, nie zapominając o sobie. Bo jeśli celowo skieruje się na to uwagę, to można dostrzec i z wdzięcznością przyjąć te krótsze lub dłuższe momenty, które wpuszczają więcej słońca w życie.

Wielu byłych partnerów osób z ukrytym narcyzmem przykłada dużą wagę do wybaczenia. Przedwczesny akt wybaczenia narcyzowi byłby duchowym obejściem stawienia czoła bolesnym i trudnym emocjom w sobie, które trzeba świadomie przeżyć, by móc dotknąć prawdy w sobie. W tym cierpieniu i bólu, jeśli przeżywa się je świadomie, jest nauka na dalszą drogę. Dlatego zamiast skupiać się na samym akcie wybaczenia, trzeba najpierw edukować się i łączyć kropki w całość, oraz spotykać się z trudnymi i bolesnymi emocjami w sobie, dać im przestrzeń, żeby uwalniały się w funkcjonalny sposób i przemieniały. Ciągłe wybaczanie bez troski o siebie to kiepskie rozwiązanie. Zresztą nie trzeba wybaczyć, by móc ruszyć dalej z życiem bez chęci odwetu i obwiniania. Naukowcy twierdzą, że jeśli brakowi wybaczenia nie towarzyszą już negatywne emocje i ruminacje (nawracające gorzkie rozpamiętywanie) o krzywdzie, która została przepracowana, to stanowcza postawa w postaci nieprzebaczenia sprawcy krzywdy nie musi niekorzystanie wpływać na zdrowie strony poszkodowanej. Temu sprzyja dojście do stanu radykalnej akceptacji, który podobnie jak wybaczenie oznacza nierozpamiętywanie już krzywdy. A kiedy wybrzmi już żal po stracie, to wraca zaufanie do siebie, i można poczuć się uwolnionym od wcześniejszego ciężaru. W zdrowieniu z narcystycznej więzi jest to stan umysłu, który umożliwia dalsze satysfakcjonujące życie. Jeśli ma się taką intencję i jest się na to otwartym, zdrowienie może postępować dalej. Dla wielu ludzi jest to jednak tym momentem, kiedy chce się już i jest się gotowym wrócić do aktywnego życia. I to jest w porządku. Wysiłek zdrowienia i tak już wydźwignął z wewnętrznego mułu a nowe możliwości w życiu czekają, więc można wracać. Tak czy inaczej potencjał związany z tym, czego jeszcze można się nauczyć w związku z doświadczeniem zwykle o sobie przypomina, ponieważ natrętne myśli przechodzą w ruminacje refleksyjne. Jeśli stworzy się dla nich przestrzeń wśród swoich obowiązków codziennych, mogą poprowadzić dalej. Ciężki uraz może wręcz motywować do pójścia dalej w procesie zdrowienia. W miarę świadomego wysiłku wkładanego w radzenie sobie postępuje wewnętrzne wzmocnienie a czystsze serce ułatwia przepływ dobroczynnych energii.

– uwolniony potencjał rozwojowy

Wewnętrzne starcia tworzą nową równowagę. Własne intensywne poszukiwania odpowiedzi na dręczące pytania, a nawet chwilowe obsesje na punkcie poszukiwań wiedzy, znoszenie lęków, napięć, frustracji, niepewności i stanów depresyjnych, dynamizują procesy rozwojowe. Można wykorzystać uwalniany potencjał rozwojowy, żeby spojrzeć na to, co nas interesuje w życiu, czego chcemy od życia, i zacząć to robić (wraz z postępem zdrowienia „czego chcę od życia” przemienia się w „czego życie ode mnie chce”). Przypływ tej energii może się pojawić już po kilku miesiącach intencjonalnego zdrowienia. Włożenie uwolnionej energii np. w pasję, hobby, studia lub rozwój zainteresowań zawodowych, może przywrócić poczucie samodzielności i sprawczości, dać poczucie sensu i celu w życiu. W związku z uaktywnieniem głębokich pokładów energii rozwojowej zmiany zachodzą w obszarze psychologicznego dojrzewania i wzrostu, a mogą nastąpić w stosunkowo krótkim czasie w stosunku do tempa zmian rozwojowych na przestrzeni życia. Proces ten ma potencjał pobudzenia głębokich pokładów miłości i życiowej energii, dzięki czemu można ustosunkować się do doświadczenia w szerszej perspektywie, kierując się sercem. A kiedy po jakimś czasie jest się znów tu i teraz na tym świecie – widzi się innego, stopniowo znika iluzja odizolowania. 

Nie jesteśmy odpowiedzialni za wszystko co nam się przytrafia, ale mamy wybór i odpowiedzialność za to, co dziś z tym zrobimy. Żeby stać po stronie światła prawdy i miłości trzeba być szczerym wobec samego siebie, także w odniesieniu do autorefleksji, i życzliwie wsłuchiwać się w siebie przyjmując to, co się objawi. Być dla siebie wsparciem, w czym pomaga nieoceniające zaciekawienie w przyjmowaniu szerszej perspektywy. Dobrze do tego podejść z uczciwością (stanąć w prawdzie przed samym sobą) i życzliwością względem samego siebie (nie należy tego rozumieć jako pobłażliwość) oraz zwracaniem uwagi na swoje przeżycia w sposób świadomy (bez identyfikowania się z nimi), żeby wyciągnąć konstruktywną naukę ze swoich wyborów. Także tych, które mogły być w dużym stopniu nieświadome, napędzane fałszywymi wierzeniami, zniewalającymi pragnieniami, dominującymi lękami i in. A chociaż nikt nie wybrałby świadomie takiego cierpienia i bólu, to związany z tym trud i zaangażowanie w zdrowienie przynoszą głębsze rozumienie siebie i świata, w tym tego, co to znaczy być człowiekiem. Można wtedy dostrzec w krzywdzicielu siebie – człowieka, który ma tak jak i partner swoją historię bolesnych doświadczeń. Bo można czuć współczucie dla innych ludzi, którzy będąc dziećmi nie zaznali miłości, która ogrzałaby im serca i rozświetliła wewnętrzny świat, ale po takim urazowym doświadczeniu to w stosunku do krzywdziciela dopiero po tym, jak obejmie się samowspółczuciem siebie. Wcześniej może to skierować w stronę duchowego obejścia własnych cierpień, które trzeba przeżyć i wyciągnąć z nich naukę, a nie ma co się z tym spieszyć. Kiedy jeszcze trwał miłosny związek partner aż nadmiernie starał się zrozumieć i wspierać „delikatnego, cennego” ukrytego narcyza. Oddalił się od empatii dla siebie, miłości do siebie, wewnętrznego źródła miłości i życia w sobie. Po doświadczeniu narcystycznych nadużyć i wykorzystania empatia przez jakiś czas nie działa poprawnie a podczas zdrowienia złość mocuje się z empatią. Rosnąca świadomość tego, że dobroć była manipulowana dla osobistych korzyści narcyza – złości, i nie ma w tym nic złego, choć niektórym osobom może być trudno pozwolić sobie na złość. Warto zrobić dla niej przestrzeń, bo najprawdopodobniej niesie z sobą jakąś cenną naukę. Niektórzy obawiają się jednak, że jeśli pozwolą sobie na złość, to będą „tym złym” lub boją się, że stracą całą empatię. Dopóki jest się jeszcze osłabionym psycho-emocjonalnie złość może przybrać postać niepohamowanej wściekłości. A wtedy łatwo atakować rany i słabości ukrytego narcyza, po czym czuć winę i miotać się tak w tę i we w tę ze swoimi emocjami. Wychodzeniu z dualności postrzegania świata przez soczewkę ofiara-sprawca towarzyszą emocje, stany i zachowanie, które często zdają się nietypowe dla siebie lub można się z tym czuć na dłuższą metę niekomfortowo, nie wiedząc jakim się właściwie jest. Dlatego trzeba wzmacniać poczucie siebie w tu i teraz i dbać o odbarczenie systemu nerwowego, przywracać sobie zdolność samoregulacji. Złość jest naturalną emocją i potrzebuje wybrzmieć, przy czym potrzebna jest uważność, żeby „nie stać się złością”, lecz dać jej przestrzeń na zdrowe uwalnianie się. Te autentyczne emocje, choć z pozoru sprzeczne, mogą współistnieć. Z biegiem czasu można doświadczyć wglądu wynikającego z „przemówienia” złości i empatii wspólnym głosem wyższego sumienia, wglądu, który przekracza powierzchniową dosłowność, uczy i daje mądrość na przyszłość. Bo empatyczny expartner ukrytego narcyza, który wkłada świadomy wysiłek w zdrowienie i stopniowo wraca do siebie, nie traci zdolności empatii. Po tym, jak empatia była nadwyrężona i przestała działać poprawnie, wraca wzmocniona wewnętrzną mądrością. Rozwój podczas zdrowienia jest nauką na żywym organizmie, doświadcza się tego całym sobą. Rozpoznaje się empatię lub jej brak w interakcjach z różnymi ludźmi w swoim kręgu społecznym i ceni się wzajemność empatii wzmocnionej pilnowaniem swoich osobistych granic, bo dzięki temu relacje są głębsze, prawdziwsze, bliższe. Tak zdrowiejący byli partnerzy osób z ukrytym narcyzmem mogą czuć się zaniepokojeni tym, że niektóre z dotychczasowych znajomości się zmieniają. To naturalny proces, ponieważ ich wewnętrzny świat się przemienia. W niektórych wcześniejszych znajomościach a nawet przyjaźniach mogło nie być wzajemnej empatii, lub była ona niedojrzała. W zmienionej teraz sytuacji bliscy sobie ludzie mogą wyjść sobie naprzeciw i relacja przetrwa pogłębiając się; lub też podejmie się decyzję w oparciu o własne wartości o utrzymaniu relacji z kimś, kto nie jest w stanie odwzajemnić emocjonalnej empatii; może też tak być, że relacja rozluźni się lub okaże się, że każdemu czas ruszyć w inną stronę, w swoją dalszą drogę. Kiedy wraca zdolność empatii a uzdrowiona empatia działa już dwukierunkowo, to wzmocniona empatia dla siebie pomaga dbać o siebie z zachowaniem zdrowych granic, a odzyskane zaufanie do siebie w łączności z własnym systemem wartości ułatwia przyjęcie głosu serca. Jeśli zaś chodzi o narcystycznego expartnera to można mieć dla niego empatię i trzymać granice, to się nie wyklucza. Można trzymać granice nie chcąc (jeśli tak się to poczuje) atakować jego ran i słabości, i nie chcąc odgrywać innych ról według narcystycznego scenariusza bliskich relacji. Można odczuć smutek (jeśli tak się to poczuje), że jest taki jaki się stał, że tak żyje, i nie starać się go naprawiać, uzdrawiać, zmieniać. Można współczuć (o ile tak się to poczuje) z daleka tzn. nie lecieć po raz enty na pomoc jak ćma do ognia. Zobaczenie w krzywdzicielu człowieka budzi duchowe współczucie, które toruje drogę wybaczeniu. A można wybaczyć (jeśli tak się to poczuje) na duchowym poziomie i nie chcieć interakcji z fizyczną formą nieświadomych energii, które rozgrywają gry nieświadomości w świecie zewnętrznym. Otwarcie się na prawdę w sobie odsłania możliwości świadomego wyboru. A moment, kiedy dostrzega się w krzywdzicielu siebie, człowieka, który ma swoją bolesną historię, budzi współczucie. Na dalszym etapie zdrowienia duchowe współczucie wspierane jest więc mądrością z własnych doświadczeń, co pomaga wyjść poza to co osobiste, przybliżając do puszczenia urazy ze świadomością, że narracja o „ofiarach i prześladowcach” to jego opowieść o życiu. A były partner ma wybór czy pozostać w niej uwięziony, czy odpuścić urazę i z czystszym sercem iść dalej. Człowiek ma w sobie wewnętrzną mądrość, która pomaga przechodzić przez różne sytuacje w życiu i wznosić się ponad to co osobiste, prowadząc w nowe wymiary bycia jako człowiek na tym świecie. Dla osoby z ukrytym narcyzmem życie na tym świecie to gra w kata i ofiarę, przy czym w serii spektakli gra w swojej wersji rzeczywistości rolę ofiary i kata, czując się ofiarą lub zwycięzcą lub tym i tym. Grając w taką grę z narcyzem wchodzi się w role, które destabilizują i oddalają od prawdy i tego jakim się naprawdę jest. A życie ma więcej do zaoferowania. Uświadomienie sobie tego pomaga pokojowo ruszyć dalej w życie swoją drogą z czystszym sercem i podążać za prawdziwym głosem serca.

– ruminacje refleksyjne

W końcu natrętne myśli przechodzą w ruminacje refleksyjne. Z duchowej perspektywy to nie zdarzenia przytrafiają się nam ale dla nas. Proces zdrowienia dostarcza bogatego materiału dla głębszego zrozumienia własnych (ludzkich) zmagań z życiem na tym świecie. Życie może wydawać się niepowiązanym ciągiem zdarzeń, ale zachowując otwarte serce i będąc uważnym podczas wysiłku wkładanego w zdrowienie dostrzega się powiązania w jego wyższym planie. Można spojrzeć na różne dawne sytuacje i pełniej zrozumieć historię i sens swojej życiowej drogi. Zdrowiejąc uczymy się znów zaufać swojemu sercu i zaufać doświadczeniom życiowym, które są po coś. Wewnętrzne poszukiwania pomagają odkryć potrzeby swojej duszy. Tamta „ja” (lub tamten „ja”), doprowadziła w miejsce oczyszczania ciała z traumy (również pokoleniowej) i oczyszczania fałszywych przekonań, które niesiemy ze sobą od dzieciństwa. Można wybaczyć sobie, że „dało się siebie oszukać”, kiedy już zrozumie się jaka stała za tym potrzeba duszy.  

Dojście do radykalnej akceptacji toruje drogę poznaniu siebie dogłębnie z wadami i zaletami, utartymi wzorcami reagowania, w swojej jasnej i ciemnej stronie, którą wszyscy mamy. Ekstremalnie silny szok poruszył w nieświadomości to, co teraz można sobie uświadomić, ponieważ wydobywa się z głębin na powierzchnię. Nie tylko to, co dotyczy tego narcystycznego związku, ale aspekty zdarzeń z odległej przeszłości. Kluczowym elementem tej drogi, podczas której uczciwie rozliczamy się przed sobą w sercu, jest szczere wybaczenie sobie, kiedy stajemy w prawdzie przed sobą. Można to zrobić prawdziwie dopiero po tym jak „połączenie kropek” przywróciło grunt pod nogami i przyjęło się swoje emocje dając sobie wsparcie kiedy przepływały przez ciało. Po tym, jak świadomość przyjęła fakty i zmalała presja na ocenianie i osądzanie, potępianie albo usprawiedliwianie. Nastąpiło wewnętrzne wzmocnienie. Łatwiej wtedy sobie coś uświadomić i przyjąć to na klatę, poddać refleksji i kontemplacji. Uczciwe uznanie w sobie jasnej i ciemnej strony jest krokiem w kierunku większej autentyczności. A za własne szkodliwe działania trzeba wziąć odpowiedzialność, pobyć z uczuciem jakie w związku z tym w sobie mamy i wyciągnąć z tego naukę o normach moralnego traktowania ludzi (siebie i innych). Rozliczaniu się we własnym sercu towarzyszy tak wiele myśli i niekomfortowych emocji, że przydaje się włączenie w to chwil pobycia w ciszy, w które wnosimy to, z czego zdaliśmy sobie sprawę a co przyswajamy. Wyciszamy umysł i oddychamy świadomie w „teraz”. Najważniejsze odpowiedzi mamy w sobie, głęboko w sercu, to tam wiedza przemienia się w mądrość. Poddanie się prawdzie prowadzi do Boga, a zawierzenie woli Boga odsłania prawdę prowadząc do Jego miłosierdzia. To właśnie z ciszy wyłania się w nas głębokie, pełne zrozumienia „wiem”, które jest odebraną odpowiedzią Boga na naszą skruchę i pojednanie z Nim we wzajemnej miłości. W łasce zrozumienia, oczyszczenia i pojednania z sobą w sercu, rozpuszczają się emocjonalne blokady. Dojrzewa zdolność miłości, co wyraża się w relacji z sobą, która stała się bliższa, bardziej autentyczna i zdrowa. Zmienia to postawę wobec siebie, innych ludzi i świata. Relacje stają się bardziej autentyczne. Kiedy przyjęliśmy swój cień, to myśl o ukrytym narcyzie, czy jego zachowanie, które wcześniej wywoływały reakcje emocjonalne, przestają je wywoływać. Wybaczenie mu właściwie przychodzi samo wraz ze zrozumieniem, że nie nam kogoś zmieniać ani sądzić. Niektórzy ludzie już od początku procesu uzdrawiania ran Powierzają się Bogu. Choć dla niektórych ludzi może być trudne poddanie się woli i wszechmocy tak wszechpotężnej Siły Wyższej, to jest to moc Nieskończonej Miłości, która przekracza ludzkie ograniczenia i ma moc uzdrawiającej transformacji. Ze swojego doświadczenia mogę podzielić się obserwacją, że uczestnik terapii, który jest wierzący i w swoim cierpieniu zawierza osobowemu Bogu poddając się Jego woli i przewodnictwu, oczywiście dobrowolnie, z otwartością serca także na ból, który się przeżywa, przechodzi przez proces uzdrowienia ran w nieco inny sposób. Tak, jakby wzrost świadomości był ułatwiony, choć wciąż jest to niebywale trudna, złożona droga wewnętrznych poszukiwań, uczciwego otwarcia na poszerzone wglądy, mierzenia się z emocjonalnymi problemami i wyzwaniami rozwojowymi. Jeśli partner powierzył się i zaufał woli i opiece Boga, przychodzi moment przypominający sakrament pokuty i pojednania. Jakby w jednej chwili widzi się całe swoje życie z całkiem nowej perspektywy prawdy. Człowiek ma możliwość ujrzenia i poznania tego, czego wcześniej nie widział. W tym swojego udziału w różnych sytuacjach międzyludzkich w życiu, jeszcze sprzed tego związku, po którym zdrowieje, swoich działań, które były krzywdzące dla innych. Towarzyszy temu świadomość rdzenia swojego istnienia, przeszywająca energia esencji sumienia i szczerego żałowania. Jest to tak dojmujące objawienie bolesnej prawdy o sobie, o aspektach zdarzeń, których się sobie wcześniej nie uświadamiało, że coś jakby w środku umierało. Trudno to sobie samemu wybaczyć. Pozostaje paść w sercu przed majestatem Boga, Źródła miłosierdzia, w poczuciu żalu za wyrządzone zło i popełnione błędy. Spłynięcie łaski Jego transformującej Miłości jest jak wewnętrzne odrodzenie. Doświadczenie żywego Boga w sobie poprzez Jego działanie w sercu, Boga, który wszystko widzi i wie, a jednak dobrego i kochającego, jest tak potężne i wszechogarniające, że światopogląd gruntownie ulega przemianie. Miłość Boga i miłość do Boga uczy kochać siebie i ludzi, postępować dojrzale w tu i teraz. Człowiek jest istotą kochaną zawsze Miłością Boga, choć często ją odrzuca, nie rozpoznaje jej, nie odczuwa. Bez względu na to jak pogmatwa swoje życie, jak bardzo się pogubi, Bóg nie gorszy się a czeka, żeby to dostrzegł i zawierzył Mu. Włączenie w przepracowanie doświadczenia meta perspektywy pomaga oczyścić wspomnienia i wziąć od dziś odpowiedzialność za siebie, odzyskać człowieczeństwo. A ponieważ sami popełniamy błędy, nie nam sądzić i potępiać innych, jedynie Bóg decyduje o losie każdej duszy i zrobi to, co uzna za stosowne. Intencjonalne aktywne zdrowienie jest twórczą egzystencjalną podróżą drogą prawdy i światła, która rozwija zdolność wybaczenia. Można poczuć, że w sercu dokonał się akt wybaczenia. Proces tak głębokiej przemiany wewnętrznej daje pogodę ducha (spokój sumienia). Przy czym nawet jeśli w sercu dokonał się akt wybaczenia, nie wymaga to zakomunikowania tego sprawcy. Jeśli chodzi o wybaczenie, to podobnie jak domknięcie, może zajść na duchowym poziomie. Wybaczenie czyichś czynów, słów, zachowania, nie jest też tożsame z pogodzeniem się z tą osobą, ponieważ pojednanie się jest odrębną decyzją. Są sytuacje, kiedy nawet jeśli odpuściło się urazę a w sercu dokonał się akt wybaczenia, to wiedząc z kim ma się do czynienia a nawet rozumiejąc już zachowania tej osoby, decyzja o braku pojednania jest w porządku.

Jest taki etap, kiedy – patrząc na to z ziemskiej, dualnej perspektywy (np. dobro-zło) – chciało się doszukać się w ukrytym narcyzie dobra, w które się wierzyło. Patrząc na to z dystansu, nie ma to już znaczenia. Człowiek ma w sobie potencjał czynienia dobra i zła, ludzie ludziom przysparzają cierpienia a mogą też wnosić coś wartościowego. Ludzkim jest mieć w sobie jasną i ciemną stronę natury. Potrzebna jest wystarczająca wewnętrzna dojrzałość (świadoma osobowość), żeby w konfrontacji z siłami światła i ciemności czuć wolną wolę wyboru na rzecz tego, co jest konstruktywne lub destrukcyjne, uczyć się to rozpoznawać, słuchać intuicji, brać odpowiedzialność za swoje wybory, uczyć się z pomyłek i błędów. A każdy widzi i rozumie świat na podstawie tego, na ile pozwala mu aktualny poziom rozwoju, przenikających się wymiarów dojrzałości psychologicznej i tego, gdzie jest na swojej ścieżce duchowej. Życie zaś stwarza okazje do wewnętrznej przemiany i odkrycia najwyższych wartości w sobie, kierowania się nimi z pokorą i rozumienia swoich wyborów. Również tych, które były w dużym stopniu nieświadome, by uczyć się na błędach. A to, że było się traktowanym jak przedmiot nie oznacza, że tak ma się traktować siebie i innego, nie wolno też w tym procesie stracić człowieczeństwa. Intencjonalne świadome zdrowienie prowadzi poprzez separację i indywiduację a paradoksalnie to, co bardzo boli, czego ogromnie brak po rozpadzie narcystycznej relacji, czyli brak domknięcia, skłania do wewnętrznych poszukiwań, znoszenia przeciwieństw, rozwoju (nie należy tego rozumieć, że brak domknięcia jest dobrem). Po narcystycznym związku unikalna „uzdrawiająca podróż” wiedzie w stronę światła poprzez przyjęcie szerszej perspektywy, samopoznanie, samoświadomość, dojrzewanie wewnętrzne. Prowadzi od czucia się ofiarą, chęci kontrolowania rzeczywistości, sprawiania, żeby się zadziało, opierania się jej, naprawiania – do akceptacji rzeczywistości, puszczenia kontroli i zaufania życiu. Kieruje ku zwróceniu się w stronę życia wewnętrznego, by zdać sobie sprawę, że w doświadczeniu jest coś, co jest potrzebne. Dostrzega się te korzyści nie zaprzeczając trudnościom. Wśród często wymienianych „odzyskanych skarbów rozwojowych” są pozytywne zmiany dotyczące nowych możliwości, osobiste wewnętrzne wzmocnienie, zmiana duchowa i docenienie życia. Niektórzy mówią wprost o staniu się lepszym człowiekiem, wzmocnieniu swoich przekonań religijnych, pogłębieniu autentycznej relacji z sobą i innymi ludźmi. Wzmocniona z czasem empatia dla siebie pomaga nawiązać bliską, autentyczną relację z sobą. Pokora otwiera zaś na świadomą samoakceptację, pomaga doceniać swoją wartość bez arogancji i wyższości, z miłością. Zło okazuje się złem relatywnym. Zwiększona świadomość sprowadza w miejsce pojednania się z sobą i życiowymi doświadczeniami, by zachować z nich konstruktywną naukę i mądrość. Wzrasta zaufanie do siebie, do życia, i otwarcie na życie wraz z bólem, który jest jego częścią. A kiedy czuć już swobodny przepływ życia w sobie, doświadcza się kreatywności, żywotności, wdzięczności. Odzyskuje się poczucie autonomii oraz tożsamości i ciągłości w czasie, z zachowaniem poczucia łączności z wyższą świadomością. I chociaż wzmacnia się świadoma autonomia, podmiotowość, świadomość swoich osobistych granic oraz odpowiedzialność za swoje wybory, to jednocześnie wzrasta poczucie, że będąc odrębnym jest się zarazem częścią wszechświata. W związku z tym każdy człowiek poprzez dbałość o swoje emocje, uczucia, myśli, przekonania itp. (własne pole energetyczne) wpływa na zbiorowe środowisko psychiczne. Dbałość o własną higienę psychiczną jest więc wyrazem troski i odpowiedzialności.

– powrót

Dojrzały wewnętrznie człowiek różni się od innych a jednak pozostaje w relacji z innymi. Zwiększona świadomość i odzyskana wolna wola wspierają zaś w wyborze postawy, a z tym wiąże się to, gdzie człowiek kieruje własną energię i co nią karmi. Jednym z elementów adaptacji po przeżyciu traumy stają się „misje ocalałych”, czyli działania na rzecz osób, które znalazły się w podobnej sytuacji. Często takie działania są podejmowane jeszcze podczas zdrowienia, co przywraca poczucie sprawczości lub umacnia poczucie sensu i znaczenia własnego doświadczenia w szerszym kontekście, zrozumienie go i przyswojenie. Niektórzy ludzie po przejściu intencjonalnego aktywnego zdrowienia z traumy angażują się w działania na rzecz osób, które znalazły się w podobnej sytuacji, co najczęściej wiąże się z podnoszeniem świadomości społecznej. Własne doświadczenie staje się częścią ludzkiego doświadczania – nie zaś czymś izolującym od innych. Jest to jeden ze sposobów przekraczania traumy poprzez przekształcenie jej w pozytywny dar dla innych i może być jednym z możliwych przejawów wzrostu potraumatycznego (bez tracenia z oczu siebie i własnych potrzeb, w tym tych związanych z dbałością o samoopiekę i własną równowagę, z zachowaniem pokory i uważności).  

Zdrowienie jest bardzo osobistą drogą a ciało pamięta. Możliwe jest jednak wygojenie ran a nawet można po tym rozkwitnąć. Szczególnie ci, którzy zaufali i oddali się opiece, mądrości i miłości Siły Wyższej (jakkolwiek się Ją wówczas rozumie), a przy tym wkładają w zdrowienie własną intencjonalną aktywność i uważność, czują Jej wsparcie przekazywane za pośrednictwem ludzi, znaków, głosu intuicji, nagłych wglądów. Intencjonalne zdrowienie jest twórczą egzystencjalną podróżą drogą prawdy i światła, która może być odmieniającym życie doświadczeniem. Częścią tego jest zmiana postrzegania świata i świadomość, że życie ma więcej wymiarów niż myślimy. Wzrasta wdzięczność za życie pomimo jego trudów. To trudna droga a jednocześnie piękna. Wewnątrz siebie, w przestrzeni, która staje się bardziej realna niż rzeczywistość, spotyka się archetypowe formy ludzkiego doświadczania i patrzy się prosto w oczy ciemnej stronie natury. Choć jest to trudne do zniesienia, nie ucieka się przed doświadczaniem. Dbając o uważność nie sposób przeoczyć momentu, kiedy czas już wracać, bo świat zewnętrzny czeka. Sam powrót do bardziej zrównoważonego aktywnego życia jest też ważny, bo trzeba uważać, żeby nie zgubić rozwojowych „skarbów”, które się odnalazło a utrwalają się w „drodze powrotnej”. Aż człowiek zdaje sobie sprawę, że jest już tu, bliższy autentycznego siebie, wzmocniony w środku i bezpieczny. Można dokopać się do najwyższych wartości w sercu i skierować energię na pełniejsze życie wśród ludzi. Mamy to w sobie.  

Katarzyna Lorecka, psycholog. Umówienie sesji ze mną – przez zakładkę na blogu SESJE-KONTAKT

* W artykułach na temat ukrytego narcyzmu stosuję formę męską, ale narcyzm, w tym ukryty, dotyczy też kobiet. Pisząc o partnerze romantycznym stosuję formę „partner” jako uogólnienie, przez które rozumiem partnerkę romantyczną lub partnera osoby cechującej się ukrytym narcyzmem. Czytający może odnieść informacje do konkretnego przypadku, w zależności od płci osób w danym związku. Cechy i typowe strategie zachowania związane z ukrytym narcyzmem są charakterystyczne dla kobiet i dla mężczyzn. Używam pojęcia „ukryty narcyz” jako skrótu przyjętego na potrzeby uproszczenia pisania. W pełnej formie charakterystyka takiej jednostki brzmi następująco: „osoba z narcystyczną patologią stylu osobowości, której funkcjonowanie opiera się na dominujących narcystycznych cechach oraz utrwalonych wzorcach doświadczania siebie i innych, a także zachowaniach charakterystycznych dla narcyzmu ukrytego (w typie narcyzmu wrażliwego)”.

6 uwag do wpisu “Wezwanie do odrodzenia świadomego istnienia. Elementy procesu zdrowienia po rozstaniu z ukrytym narcyzem

  1. Droga do zdrowia po takiej relacji jest chyba najcieższą z dròg, którą przyszło mi przemierzyć. Myślę, że warto z niej nie zawracać i wytrwać …..W tym miejscu chciałam wyrazić wdzięczność, za towarzyszenie mi w tej wędròwce ….ku sobie. Pozdrawiam Kasiu

    Polubione przez 1 osoba

  2. Witam Pani Kasiu, bardzo cenny artykuł, dla mnie kolejna porcja gigantycznej wiedzy,,jakże cennej.
    Mam pytanie czy mogłaby Pani napisać kilka słów o tym co sprawia,,że ukryty narcyz może funkcjonować w bardzo długim związku też małżeńskim,
    kilkudziesięciu lat (oczywiście dokonuje całej serii nadużyć), jakie są psychiczne aspekty tego mechanizmu, że jednak pozostaje z wydrenowanym partnerem?

    Polubienie

  3. Dzień dobry,
    miło jest spotkać takiego anioła na swojej drodze życiowej. Dziękuję Bogu za to spotkanie. Pani Katarzyno, nie zrozumiem, ale też tego nie chcę dochodzić jak to się dzieje, że Bóg wyciąga do upadłych swoją rękę za pośrednictwem swoich Aniołów. Jest Pani dobrym aniołem i za to bardzo dziękuję. Jestem też wdzięczny za dotyk uzdrawiającej mocy.

    Polubione przez 1 osoba

Dodaj komentarz